filmy

O mnie

Moje zdjęcie
Życie jest cudowną drogą,której piękna nie może przysłonić nawet największa klęska.Cudowność tej drogi wynika z tego,że krzyżuje się ona z innymi. Innymi drogami innych ludzi.Dlatego najpiękniejsze są te skrzyżowania...Jestem psychologiem ,stypendystką ZUS-u , ale nadal aktywną zawodowo.Kocham podróże,podczas których najbardziej fascynują mnie inni ludzie. Moja muzyczna fascynacja od zawsze -Ewa Demarczyk, Cesaria Evora, bez nich byłabym innym człowiekiem. Fotografuję kapliczki, gdziekolwiek jestem...święci, tradycja, splatana z przyrodą , to też moje widzenie świata. Nie martwię się czasem, albowiem - jak pisała Agnieszka Osiecka - młodość może nas jeszcze dopaść, jak katar kataryniarzy a mnie dopadła w dobrym momencie, dlatego wciąż mi się wydaje ,że jeszcze wszystko przede mną...

wtorek, 4 stycznia 2011

Felanitx, Mallorca

W celu powiększenia zdjęcia, wystarczy "kliknąć" na nie :)

Felanitx
Przed wjazdem do miasta cmentarz.
film made in Gabi:)

klik
Cmentarze na Majorce wyglądają zupełnie inaczej niż w Polsce.
Zmarłych nie chowa się w grobach ziemnych lecz w murowanych niszach przypominających regał o wielu kondygnacjach. 









 Nisze zamurowuje się i umieszcza tablicę z nazwiskiem.
Obok płyty jest zwykle lampka elektryczna i uchwyt na kwiaty (przeważnie sztuczne).
Na cmentarzach można wypożyczyć drabinę, aby umyć i odkurzyć tablice, znajdujące się wysoko nad ziemią. Ludzie dbają o groby, często płyty myją i polerują.
Wszystkich Świętych praktykowane jest jak wszędzie w Europie. Rodziny odwiedzają groby, jednak nie tak tłumnie jak w Polsce. Na cmentarzach w te dni jest więcej ludzi niż zwykle. W oczy rzucają się sylwetki wdów kanaryjskich. Ubrane zawsze na czarno (w szczególności starsze pokolenie) po śmierci małżonka, z reguły noszą czerń do końca życia, a na piersiach wielki medalion ze zdjęciem zmarłego.
W dzień Wszystkich Świętych dekorują nisze żywymi kwiatami, przeważnie różami, ale widzi się też wiązanki ze strelicji i anturium.

 Tak popularne w Polsce chryzantemy bardzo trudno jest znaleźć na wyspie. Świeczki nie są praktykowane ze względu na zagrożenie pożarowe. Wolno je palić jedynie w kaplicy cmentarnej podczas godzin jej otwarcia. Jednak częściej praktykuje się elektryczne światełka, które zapala się wrzucając monetę.
Są też rodzinne grobowce, przypominające kaplicę


Na cmentarzu spotkałam też groby ziemne, ale były to przeważnie groby z wczesnych lat dwudziestego wieku.




Ze świętem Wszystkich Świętych wiążą się spotkania rodzinne przy bogato zastawionym stole, wspominając zmarłych je się tradycyjne potrawy, koniecznie pieczone kasztany (czas obficie spadających z drzew kasztanów) i inne tradycyjne słodycze, popijając suto miejscowym winem lub idzie się po prostu z całą rodziną do miejscowej restauracji (tasca), gdzie można zjeść też dobrze, w stylu kuchni domowej po bardzo korzystnej cenie.
Pora opuścić cmentarz i wrócić do żywych, kilka minut jazdy samochodem i wjeżdżamy do miasta Felanitx.Dobrobyt mieszkańcy zawdzięczają uprawie pszenicy, moreli, kaparów i przede wszystkim winorośli,stąd pochodzi 70% majorkańskiej produkcji białego wina.
Białe wino jak nakazuje tradycja i zachowanie pewnych reguł ,zawsze znajduje się na pierwszym miejscu. Powinno być podawane przed winem czerwonym, nigdy odwrotnie.
Prawa miejskie miasto otrzymało już w 1300 r.
Wjeżdżamy do miasta, błądząc po okolicznych uliczkach w poszukiwaniu parkingu




 Wreszcie zostawiamy samochód na jednej z bocznych uliczek i idziemy do kościoła parafialnego Sant Miquel, zbudowanego w latach 1599-1603

Felanitx słynie z ceramiki,na zamówienie rzemieślnicy wykonują prace wg podanego wzoru.Ale w niedzielne późne popołudnie próżno szukać otwartego zakładu .Gdybyśmy przyjechali tu rano, to w hali targowej za świątynią, panował ogromny ruch , gdyż w niedzielne poranki odbywa się tu targ.Na schodach przed kościołem wystawia się na sprzedaż ceramikę.Większość sklepów jest otwarta a okoliczne bary oferują lekkie tapas.
 My spóźnieni, zastaliśmy puste o tej porze ulice i tylko walające się pod nogami reklamówki i wieszaki,przypominały o tym, że kilka godzin wcześniej,było tu gwarno od miejscowych i turystów.
Wczesny wieczór, puste ulice, pora wracać do Arenalu, ale gdzie samochód?
Oj działo się działo.
Szczęśliwi, wracamy w drogę powrotną, ale już inną trasą, nie brzegiem morza lecz przez Campos,spokojne prowincjonalne miasteczko, utrzymujące się z rolnictwa,głównie mleczarstwa i hodowli.Lokalną specjalnością jest ser "Piris".
Prawie o zmroku docieramy do hotelu.
Kolacja , tinto na balkonie i odpoczynek...
Wspomnień jeszcze dużo, filmów również, pora wracać,rodzina w kraju, upominki obowiązkowe.Ale co tu kupić?Pomimo, że wzdłuż promenady w Arenalu setki sklepików ,to tandeta na każdym kroku.Przemiła pani sprzedaje nam nasiona palmy Liwistonia i Semillas Iberic.Zobaczymy co z tego wyrośnie.Synkowie drżycie, palmy jadą do Polski, zaczynamy hodowlę.
Skarbnik wycieczki zainwestował w żonę i córkę i stałyśmy się posiadaczkami pereł z Manacoru. Specjalnością tego miasteczka są bowiem produkowane fabrycznie sztuczne perły w niemal wszystkich wielkościach i kompozycjach.
Wracamy 24 września, pobudka o 6 rano.Całą noc ulewa, mieliśmy nadzieję, że do świtu się wypogodzi.Nic bardziej mylnego.W strugach ,ciepłego na szczęście, deszczu , wsiadamy do autokaru i via na lotnisko.Żegnaj wyspo.

Na lotnisku niespodzianka.
LOT OPÓŹNIONY 3 GODZIMY, STRAJK KONTROLERÓW LOTU WE FRANCJI.
Bagatela.


 lądujemy w Pyrzowicach późnym popołudniem.Niespodzianka pogodowa -aura o wiele łaskawsza aniżeli na Balearach.Świeci słoneczko, zaczęła się piękna polska jesień.
Dziękuję przygodo :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedzenie mojego bloga. Będzie mi miło przeczytać Twoją opinię w temacie publikowanego postu.. Możesz to zrobić jako osoba zalogowana lub wybierając z rozwijanej listy opcję ANONIMOWY