filmy

O mnie

Moje zdjęcie
Życie jest cudowną drogą,której piękna nie może przysłonić nawet największa klęska.Cudowność tej drogi wynika z tego,że krzyżuje się ona z innymi. Innymi drogami innych ludzi.Dlatego najpiękniejsze są te skrzyżowania...Jestem psychologiem ,stypendystką ZUS-u , ale nadal aktywną zawodowo.Kocham podróże,podczas których najbardziej fascynują mnie inni ludzie. Moja muzyczna fascynacja od zawsze -Ewa Demarczyk, Cesaria Evora, bez nich byłabym innym człowiekiem. Fotografuję kapliczki, gdziekolwiek jestem...święci, tradycja, splatana z przyrodą , to też moje widzenie świata. Nie martwię się czasem, albowiem - jak pisała Agnieszka Osiecka - młodość może nas jeszcze dopaść, jak katar kataryniarzy a mnie dopadła w dobrym momencie, dlatego wciąż mi się wydaje ,że jeszcze wszystko przede mną...

środa, 4 maja 2011

Dzień pierwszy -południowo- wschodnie wybrzeże wyspy-Faliraki-Psinthos-Dolina Motyli(Petalodues)-Eleoussa -Embonas -Atavyros-Monolithos-Faliraki

Faliraki-Psinthos-Dolina Motyli(Petalodues)-Eleoussa -Embonas -Atavyros-Monolithos-Faliraki
Wczoraj wieczorem wypożyczyliśmy samochód Chevrolet Matiz
z wypożyczalni u Manolisa ,mieszczącej się przy głównej ulicy miasteczka.
Nasz czerwony POP spisał się wyjątkowo dzielnie.
PO KLIKNIĘCIU W ZDJĘCIE WYŚWIETLI SIĘ W WIĘKSZYM FORMACIE
Spod hotelu ruszamy zaraz po śniadaniu .
W planie mamy przejechać wyspę wszerz, z Faliraki na wybrzeże morza Egejskiego,po drodze "zaliczając" co ciekawsze miejsca.
Chcemy odwiedzić,
reklamowaną jako wyjątkowo ciekawą,Dolinę Motyli .

Z Faliraki kierujemy się do uroczego Psintos,znanego między innymi
i z tego, że w 1912 roku rozegrała się tu bitwa przynosząca klęskę Turków
(ostatnia bitwy między Turkami i Włochami).
Po kilkunastu minutach jazdy jesteśmy na miejscu.

Nie mogę się opanować i wyskakuję z samochodu prosto
na tawernę położoną w samym centrum wsi, gdzie podają doskonałe mięso z grilla.Jeśli ktoś woli regionalną potrawę , może liczyć na pittę,świeże owoce z butelką dobrego zimnego wina- Retsina.Wieś słynie też z wysokiej jakości miodu od lokalnych producentów.
Tu toczy się życie wsi,starsi obserwują przybyszów i ruch na placu :)
spotkać można starsze kobiety z owiniętą chustą głową ,siedzące przed domem
oraz mężczyzn bawiących się beztrosko koralikami
i popijającymi kawę w miejscowym kafenionie.
Obok urokliwy, zabytkowy kościółek Matki Bożej
z szerokim dziedzińcem Agia Triada,
niestety dziś zamknięty, więc tylko dwie fotki przez zakurzone szyby,
skok na kościelną wieżę i rekonesans między domkami .
Senna cisza, zaczyna doskwierać upał, choć to dopiero wczesne przedpołudnie.
Za to 8 września we wsi jest odpust, któremu towarzyszyć
będzie dobre jedzenie, muzyka i taniec.






Typowy obrazek :)
I jak w każdej szanującej się miejscowości kapliczka z ikonostasem

Opuszczamy miasteczko i kontynuujemy jazdę bajecznymi serpentynami w dół
w kierunku Petaloudes, czyli Doliny Motyli.Zatrzymujemy się w punkcie widokowym ,gdzie dyżur pełni straż pożarna



 To zalesiona dolina, w której na skałach i drzewach przesiaduje miliony motyli,
które w zasadzie są ćmami.W drugiej połowie września motyli ani śladu,
ale za to miejsce zacienione i chłodne.
Ćmy z gatunku krasopani hera (łac. Eupalagia quadripunctaria) przyleciały
w lipcu zwabione zapachem drzewa (krzewu) ambrowca, oblepiają pnie i gałęzie
i zostają tu do września.Dlatego w drugiej połowie września pozostały te
najbardziej odporne i w niewielkiej ilości.

Za to na górnym parkingu,
gdzie zatrzymujemy na chwilę samochód, tłum turystów przewyższa chyba
ilość wszystkich motyli.Tłok niesamowity, zjeżdżamy więc na dolny parking,
sytuacja podobna, dziesiątki indywidualnych turystów, wiją się niezdecydowani
wśród samochodów i autokarów.Decydujemy się zatem na powrót i via na Eleoussę,wioskę liczącą 260 mieszkańców, otoczoną platanami.


ELEOUSSA
Krystalicznie czyste powietrze docenili już Włosi, którzy podczas okupacji na wyspie,wznieśli tu kilka imponujących, a obecnie mocno zdewastowanych gmachów.Podczas włoskiej okupacji miasteczko było letnią siedzibą gubernatora.
Dziś z wybudowanego w stylu kolonialnym pałacu , nie zostało prawie nic.
Za to w centrum tonący w kwiatach stoi kościół św.Haralambosa,
pierwotnie za czasów włoskich, katolicki, wyrastający ponad metr nad poziomem placu.

W Eleousie stajemy przed przedziwnym rozjazdem - dosłownie na cztery strony świata .Trzeba się mocno "nagłówkować" aby trafić trafić na właściwą drogę
 Decydujemy się na miasteczko Embonas, najwyżej położoną miejscowość
na zboczach Atavyros.Nazwa pochodzi od starogreckiego słowa ambon ,oznaczającego "miejsce na górze", stąd polska ambona.
Embonas liczy 2,5 tys. mieszkańców.Wysokość usytuowania miasteczka sprawia,
że latem nie odczuwa się tu upałów, a zimą bywa naprawdę chłodno,
niekiedy nawet wierzchołki okolicznych szczytów pokrywają się śniegiem.


Embonas słynie ze znakomitych winiarni Emery , w których wytwarza się
najbardziej znane rodyjskie winia :wino Cair i Vilaret.
Można osobiście zapoznać się w największej winiarni z produkcją wina .
Liczne lokalne wytwórnie organizują degustacje dla turystów.
Placówki te , produkujące trunek na skalę przemysłową ,istnieją od lat 20-tych ubiegłego wieku, ale winiarskie tradycje Rodosliczą ponad 2,4 tys. lat, dlatego nie przypadkiem,jeden z tutejszych gatunków wytrawnego wina nosi nazwę 2400.
Na centralnym placu miasteczka rozłożyła się urocza tawerna.
Zamawiamy faszerowany bakłażan dla mnie i tradycyjnego ,a jakże , schabowego dla Ber.:)


Błądząc wśród uliczek natrafi się na kościół Zaśnięcia NMP
z pięknie rzeźbionym ikonostasem.Odpust w miasteczku przypada
więc na 15 sierpnia , na zakończenie festiwalu wina,
dlatego właśnie warto do miasteczka w tym czasie zaglądnąć.
W sklepikach można zakupić haftowane obrusy i kilimy,
a także produkowany w Embonie doskonały miód i oliwę.
I jedno i drugie wylądowało z nami w kraju :)
Pora wreszcie wyruszyć w góry.
Embonas-Atavyros-Monolithos
Nie wspomniałam ,że Rodos ma kształt rombu z łańcuchem wzgórz,biegnącym z północy na południe,z najwyższym szczytem Mt .Ataviros (12O5 m)mieszczącym się pośrodku zachodniego wybrzeża,na który za chwilę wjedziemy naszym autkiem.Najwyższe wzniesienie wyspy nadało nazwę temu regionowi. Czasami skrywane w chmurach, czasami skąpane w słońcu, ze swoimi zielonymi zboczami i skalistym szczytem stanowi odwieczny symbol wyspy.
My mieliśmy szczęście, bo słoneczko świeci cały czas,dopiero przy zjeździe do Monolithos, przeglądać się będzie w mgielnych chmurkach.Widok ze szczytu zrekompensował nam wszelkie trudy jego zdobycia.I pomyśleć , że każdego roku w maju mieszkańcy wioski Agios Isidoros organizują wyprawę na szczyt.


 Mijamy kilkanaście malowniczych wiatraków elektrowni wiatrowej.




Takiej jazdy nie przewidział nasz scenariusz, szutrową drogą wspinamy się coraz wyżej i wyżej, mijają nas nieliczne samochody zjeżdżające ze szczytu.Nasz Matiz ledwie dyszy ,ale ciągnie w górę jak osioł z Lindos,pomału ale uparcie.






Widać fantastyczne formacje warstw osadowych,z których erozja zrzuciła niekiedy bloki skalne.
Docieramy wreszcie do celu,czyli samego szczytu Atavyros,
który okazuje się być zagrodzony siatką, beZ możliwości zjazdu z drugiej strony.
To sztuczne wypłaszczenie terenu.

 Oglądamy pozostałości po świątyni Zeusa,
ja cały czas kombinuję, żeby przypadkiem na natrafić na gada,
których tu ponoć dostatek, ale cóż, nie mogę odmówić sobie takiej gratki,
jak spotkanie z synem Kronosa i Rei. :)
Tradycja utrzymuje , że świątynię wybudował wnuk Minosa,
kreteński książe z tęsknoty za ojczyzną
(z Atavyros przy dobrej pogodzie można zobaczyć Kretę)
albo w ramach ekspiacji za zabicie ojca.

klik
made in Gabi:)






No cóż pora wracać, znowu tę samą drogą,zjeżdżamy w dół oglądając takie oto widoki, wyłaniające się z gęstej mgły
Kierujemy samochód do Monolithos, gdzie ruiny zamku joanitów
z 1476 r.przyciągają rzesze turystów.Zamek to zabytek z okresu Bizancjum -twierdza joannitów z XV w.Zamek ten został wybudowany na szczycie 230 metrowej skały
i stąd wzięła się jego nazwa(monos lithos = jedna skała).W dawnych czasach, zamek ten był uważany za jeden z czterech potężnych twierdz na wyspie,
ale dzisiaj
pozostały tylko ściany zewnętrzne fortyfikacji.
Monolithos
70 km od stolicy wyspy Rodos.
Wioskę zamieszkuje zaledwie 350 mieszkańców, ale atrakcją która przyciąga turystów jest oddalony o 20 minut "marszem" zamek z 1476 r., a właściwie jego ruiny.Został wybudowany na szczycie 230 metrowej skały i stąd wzięła się jego nazwa (monos lithos = jedna skała).W dawnych czasach, zamek był uważany za jeden z czterech potężnych twierdz na wyspie, ale dzisiaj pozostały tylko ściany zewnętrzne fortyfikacji.Rozglądając się wokół ruin można zauważyć ,że ​​zamek został faktycznie zbudowany na fundamentach i ruinach innego,starszego zamku.Obchodząc go wokół można podziwiać wspaniały widok na zachodnie wybrzeże oraz przybrzeżne wysepki .
w celu powiększenia zdjęcia wystarczy kliknąć na nie :)




klik

made in Gabi:)





Wewnątrz zamku warta szczególnej uwagi jest mała
XV wieczna kapliczka św.Pantelejmona


zdjęcie z serii
"stara baba przesiaduje:)"

 Jeszcze nigdy nie "wkleiłam " tyle prywaty, ale  nie możemy się oprzeć serii zdjęć , bo widoki "powalające"!!!











Zaczyna się już robić późno, do domu daleko, decydujemy się
na opuszczenie gościnnych ruin zamku, na drzewie koło parkingu ,
żegnają nas papugi



Wracamy do domu zachodnim wybrzeżem, nie zatrzymując się nigdzie,
niestety.Za dużo było planów, brakło czasu.
Kto wie, może tu jeszcze wrócimy?



klik

made in Gabi







klik

made in Gabi:)






Zainteresowanych dalszą podróżą proszę o "zjechanie myszką" 

na sam dół, po prawej stronie informacja "nowszy post",

w którym opisałam nasze rendez-vous po tej niezwykłej wyspie.
zdjęcia własne i syna Aleksandra.