filmy

O mnie

Moje zdjęcie
Życie jest cudowną drogą,której piękna nie może przysłonić nawet największa klęska.Cudowność tej drogi wynika z tego,że krzyżuje się ona z innymi. Innymi drogami innych ludzi.Dlatego najpiękniejsze są te skrzyżowania...Jestem psychologiem ,stypendystką ZUS-u , ale nadal aktywną zawodowo.Kocham podróże,podczas których najbardziej fascynują mnie inni ludzie. Moja muzyczna fascynacja od zawsze -Ewa Demarczyk, Cesaria Evora, bez nich byłabym innym człowiekiem. Fotografuję kapliczki, gdziekolwiek jestem...święci, tradycja, splatana z przyrodą , to też moje widzenie świata. Nie martwię się czasem, albowiem - jak pisała Agnieszka Osiecka - młodość może nas jeszcze dopaść, jak katar kataryniarzy a mnie dopadła w dobrym momencie, dlatego wciąż mi się wydaje ,że jeszcze wszystko przede mną...

sobota, 31 stycznia 2015

Majowe przedpołudnie w Kerkyrze na Korfu

Do stolicy wybierałam się z Peroulades przez cały kwiecień ,ale  też prawie cały miesiąc lało niemiłosiernie i ziąb był paskudny.Częstotliwość połączeń "zielonego autobusu" przed sezonem w dni robocze to zaledwie cztery kursy.Powrót z Kerkyry najpóźniej o 14, odkładałam więc tę atrakcję do maja z nadzieją, że a nuż zwiększy się ilość kursów.A i owszem, zwiększyła się w dniu , w którym miałam wyjeżdżać , czyli od 12 maja.Jeśli więc macie zamiar wybrać się na "zapadłą" grecką wieś na Korfu  i to przed sezonem , to maj jest całkiem niezłym miesiącem.
po kliknięciu na zdjęcia otworzą się w dużym formacie
W sobotę jeszcze gorzej , bo wyboru nie masz żadnego.Rano 7,05 , potem tylko 14,00 ale nie masz co marzyć o powrocie, bo ostatni autobus odjeżdża też  o 14,00.Nici więc  z podziwiania zachodu słońca w stolicy wyspy.
Wczesnym rankiem biegnę na przystanek, wieś jeszcze śpi, wszak to sobota.

Autobus przyjeżdża prawie punktualnie Bilet kosztuje 3, 70 euro ( 38 km).Trasa wiedzie przez Sidari,Armenades, Skripero ...

Okazuje się , że jestem jedyną pasażerką autobusu w Peroulades, po drodze w sąsiednich wsiach , wsiada jeszcze parę osób.W rezultacie do stolicy dociera nas spora  grupa, bowiem w połowie drogi wsiadają kierowcy autobusów jadących prawdopodobnie do pracy.Siedzę tuż za kierowcą , mam zamiar zrobić parę zdjęć
  mijanych miejscowości.Z autobusowego radia płynie jednak prawdziwa grecka muzyka, kierowca nuci głośno , ja szczęśliwa do granic,"odpuszczam fotograficzną dokumentację ;) całkowicie poddając się nastojowi chwili .Jak to łatwo starszej pani po sześćdziesiatce
 dogodzić  ;)


Trasa 38 km pokonana w 1,5 godziny.Nie mogę się już doczekać , kiedy wtopię się w wąziutkie kantounia (uliczki).Zachwycają mnie za każdym razem.W sobotni poranek tym bardziej, bo mogę podziwiać ich urodę tylko na własny użytek.Turystów o tej porze brak, miejscowych też , gdzieniegdzie miasto zaczyna budzić się ze snu.Nawet na miejscowym targu położonym tuż obok  przystanku autobusowego i nowej fortecy, kupujących mało, za to straganów i towarów w bród.

 
WSZĘDZIE ŚWIEŻE RYBY, 
mój mąż będzie niepocieszony, gdy pokaże mu te zdjęcia.
 Korfu nazywają wędkarskim rajem.Łowić można wszędzie, nie ma też specjalnych opłat za wędkowanie, właściwie oprócz zakazu przenoszenia uzbrojonej kuszy na ryby i zakazu połowu gatunków chronionych , każdy kto ma "kija", może zanurzyć go praktycznie wszędzie.Ze skałek, z łodzi , z hotelowej plaży , pomostu  czy w marinie.
Wędkarzy zapraszam  tu.











Dorodne karczochy, dla mnie magiczny widok.Na pozór wyglądem upodobniły się do sukulentów,ale to tylko pozory.Natomiast wyzwaniem dla początkującej gospodyni jest przygotowanie karczocha do konsumpcji.Wtedy przyda się instrukcja obsługi.Panie na diecie, mogą to warzywo śmiało włączyć w swój jadłospis. 
 
Swego czasu na wyspę zawitał Robert Makłowicz
klik w linka poniżej
Pora w miasto.Muszę zdążyć do 14 , by "załapać" się na ostatni autobus do Peroulades, inaczej przyjdzie mi spędzić noc w parku  na ławeczce.Zaopatruję się więc w świeże warzywa w ilości hurtowej, bo w  Peroulades niestety nie mam na co liczyć .Owszem, przywożone są przez operatywnego Greka , ale ceny  są odpowiednio większe.
Idę pustymi uliczkami, za godzinę , dwie zapełnią się gwarem miejscowych i turystów.Staram się utrwalić te chwile, bo rzadki to widok pustych placów i ulic w stolicy wyspy.
 Mijam pomnik  studenta geologii, Kostasa Georgagisa
(23 sierpnia 1948 - 19 września 1970), który 19 września 1970 r.
w proteście przeciwko dyktaturze Georgiosa Papadopoulosa, 
podpalił się w samochodzie w Genui(gdzie studiował) na Palazzo Ducale , ponosząc śmierć w płomieniach.Miał zaledwie 22 lata...
Jego ostatnie słowa brzmiały:
"Niech żyje wolna Grecja" .







Ratusz,tuż obok niego , katolicki kościół,katedra św. Jakuba i Krzysztofa.
















Ponownie , po dwóch latach idę połazić po campiello
 więcej o campiello  tu
Aktywna jestem do granic możliwości, czas posuwa się jednak do przodu niemiłosiernie, a ja chcę jeszcze zawitać do kościoła św.Spirydiona,patrona Korfu.Byłam tam dwa lata temu.Tłumy z całego świata szczelnie wtedy zapełniały kościół.
Dziś póki co, pustki.Bardzo rzadki to widok.

.



Zbliża się południe, idę do mojej ulubionej taverny " O Ninos" mieszczącej się 
w staromiejskim zaułku Sevastianou 44-46 ,czynnej codziennie od 12 do ostatniego gościa.Wyjątkowo tanio, wybór idealny dla amatorów prostych i swojskich dań.Kilka stolików na zewnątrz lecz życie knajpki toczy się głównie w sali z telewizorem i chłodzącym się w wodzie domowym winem.
więcej o tym klimatycznym miejscu opisywanym przeze mnie dwa lata temu
można znaleźć pod tym linkiem 
 Czas stanął w miejscu , tylko  kwiatek w donicy wyrósł na porządny okaz ;)
             ...
                             2012 r.                                                  2014 r.



Koniecznie chcę jeszcze zdążyć do opisywanej w przewodniku Pascala
 cukierni Rosie's Bakery
Jeśli więc będziecie w mieście koniecznie skierujcie swe kroki na ulicę Palaiologou 71, gdzie powita was uśmiechnięta właścicielka Rosa i zaprosi na tradycyjne ciasta z Korfu oraz słodycze wytworzone wyłącznie z organicznych produktów , bez dodatku nabiału.
Zainteresowanych cukiernią odsyłam do postu 
Zbliża się pora odjazdu, pędzę wzdłuż murów Nowej Twierdzy na dworzec "zielonych" autobusów



 
 Jakimś cudem udaje mi się zająć miejsce za kierowcą , bo autobus wypełniony na full.Trudno się dziwić , to ostatni kurs dzisiejszego dnia  na północ wyspy.
Kierowca do melomanów nie należał(muzyczki nie było) , za to do gawędziarzy tak, rozmawiając z pasażerami stojącymi tuż obok niego .Nie przeszkadzało mu, że prawie na głowie usadowiła mu się moja komórka, dokumentująca tym razem trasę aż do Sidari,położonego 4 km od Peroulades.































To był super dzień, w dodatku słoneczny.Za trzy dni wracam do domu.Co za pech, wracać muszę i to teraz , gdy wreszcie zaświeciło słońce  :(((.