filmy

O mnie

Moje zdjęcie
Życie jest cudowną drogą,której piękna nie może przysłonić nawet największa klęska.Cudowność tej drogi wynika z tego,że krzyżuje się ona z innymi. Innymi drogami innych ludzi.Dlatego najpiękniejsze są te skrzyżowania...Jestem psychologiem ,stypendystką ZUS-u , ale nadal aktywną zawodowo.Kocham podróże,podczas których najbardziej fascynują mnie inni ludzie. Moja muzyczna fascynacja od zawsze -Ewa Demarczyk, Cesaria Evora, bez nich byłabym innym człowiekiem. Fotografuję kapliczki, gdziekolwiek jestem...święci, tradycja, splatana z przyrodą , to też moje widzenie świata. Nie martwię się czasem, albowiem - jak pisała Agnieszka Osiecka - młodość może nas jeszcze dopaść, jak katar kataryniarzy a mnie dopadła w dobrym momencie, dlatego wciąż mi się wydaje ,że jeszcze wszystko przede mną...

niedziela, 13 marca 2016

Bezdroża pustyni i quady.Będzie się działo :)


Pogoda zamówiona, wiatr raczej nie, a wieje tak , że łeb chce urwać.Korzystamy rankiem z hotelowego busa,
 by po chwili znaleźć się w raju.
To klifowe wybrzeże w Hadabie (południowo-zachodnia część,
 przy(klik) Ras Umm Sidd w Szarm el-Szejk
w celu powiększenia zdjęcia wystarczy kliknąć na nie:)

Ten widok Kazio przeniósł na papier, dodał swoją wizję i oto efekt.











 Moje ulubione trzy pary z Polski zadbały o odrobinę komfortu dla mnie i mogłam przez chwilę , sama, znaleźć się w miejscu, gdzie widoki zapierają dech w cycach:) Kazimierz opatulony i zadbany czekał na mnie na plaży.Elżbieta dziękuję.

























Hotelowy bus przyjeżdża po plażowiczów dopiero po południu, a my musimy jeszcze zdążyć na obiad , no i o 14,30 wyjeżdżamy na pustynię.Wracamy zatem taksówką .Z pięciu na dwa dolary "utargowane", a hotel nasz blisko, ledwie parę minut drogi samochodem.








klik w strzałeczkę
film na you tube
made in Gabi

14,30 .Pod hotel podjeżdża bus  z naszego e-sharmu i zabiera nas , Elżbietę z Edwinem oraz pana  z rodziną do bazy quadów, skąd wyruszymy na pustynię oglądać zachód słońca.Przewidziany jest również pobyt na herbatę w beduińskich namiotach.Cena z Alfa Star-u -20 dolarów dla singli i 25 za podwójny quad.My zapłaciliśmy o wiele , wiele mniej.
Wszystkie zdjęcia zrobione zostały przez szybę jadącego samochodu, stąd taki efekt jak widać na zdjęciach.:)
W celu powiększenia zdjęć , wystarczy kliknąć na nie.























































Quady w bazie  wyglądały jakby przejechały setki tysięcy  km.Zdezelowany przód, ubytki w stacyjce, lampy nie świecą ale co tam :> Eskapada trwała blisko 4 godziny i zaczęła się od obowiązkowego punktu programu – dokładnego omotania  głowy chustą na styl arabski (miałam swoją arafatkę kupioną jeszcze w epoce "dzieci kwiaty", druga chusta dla mnie kupiona w "Armanim" w kwiaty, zdała egzamin celująco).Kolejny punkt programu : zapoznanie szaleńców  ze sztuką prowadzenia quada (najprościej pokazanie  przycisku gazu i hamulca).






Zwartą grupą kilkunastu quadów kierujemy się  w kierunku pustyni. Prędkość z nóg a właściwie z manetki gazu nie powalała,  dano nam czas na oswojenie się z królami szos oraz fascynacji kolorytem gór Synaju .


Widok niesamowity:co rusz piaszczysto-skaliste  formy skalne wyrastające z krajobrazu pustyni. Jedziemy jeden za drugim , początkowo zwartą grupą i karnie, by po chwili kolejne quady zaczęły "padać jak muchy na pustyni".Silniki gasły, panowie konwojujący naszą grupę, co rusz podjeżdżają do pechowców i ponownie reanimują zabytki.Ja z Kaziem dzielnie walczę z maszyną, ba, zaczynam być w czołówce.Czuję , mimo chusty wiatr i piasek we wszystkich dostępnych otworach. Kazimierz spisuje się na tylnym siedzeniu wyjątkowo dzielnie, ale nie dziwota, wszak przeszło rok jeździł ze mną na skuterze po orzeskich drogach i dróżkach.

Sesja fotograficzna najszczęśliwszego w tej chwili staruszka .









.




Pędzimy w kierunku zachodzącego słońca, istne szaleństwo i niesamowita błogość.Jestem tu, dokonałam tego.Za chwilę piąta po południu, kula obniża się coraz niżej, próbuję zatrzymać ją w kadrze...



                   Byliśmy najstarszymi uczestnikami pustynnego szaleństwa


Czas na wizytę w beduińskich namiotach.Przerwa na herbatę i sesje fotograficzne.




Kazimierz spuszczony z zasięgu mojego wzroku,  bowiem w tym czasie fotografuję wszystko co się da, wychyla na przemian kielicha i szklankę z herbatą, obrzydliwie słodką!Herbatka miała być w cenie wycieczki, procenty niekoniecznie, stąd wielkie zdziwienie Kazia, gdy pan żąda dutków :>Kazio sądził, że wszystko jest w gratisie.Mina niezadowolenia bezcenna i kolejne doświadczenie życiowe też...
legowiska zaufania nie budzą, ale cóż wpisałam to w koloryt egipskiej przygody.

Pozostałe zdjęcia wyjątkowo kiepskie, prawdopodobnie przez nieuwagę zmieniłam ustawienia aparatu...A szkoda, bo koloryt gór i pustyni był niezwykłej urody.Może kiedyś tu powrócę  ...












Wracamy do hotelu na kolację, piach w zębach, na ubraniach, w nosie, wcisnął się w każdą odkrytą część ciała. Warto było tam być, choć po zachodzie słońca temperatura na pustyni znacznie spadła, ja zmarzłam jak cholera w swojej siateczkowej bluzeczce i "rybaczkach".Kazik odpowiednio ubrany , oprócz kontuzji kości ogonowej, przeżył w całości wyprawę.Kontuzja padła na Kazia zupełnie nie z naszej przyczyny.Kierujący quadem młody człowiek z Rosji, wiozący  na dodatek małe dziecko przed sobą,najechał na nas z ogromnym impetem, w rezultacie jego dziecko i Kazio zostali tuż przed wjazdem do bazy poszkodowani.Dzięki Bogu, że tylko tak się skończyło, bo nie wiedzieć czemu, ani jeden czterokołowiec nie miał świateł w lampach i po pustyni pędziliśmy w przysłowiowych egipskich ciemnościach!Przynajmniej wiem w praktyce, co ten
biblijny frazeologizm oznacza .Jeszcze podsumowanie dzisiejszego dnia przez Kazimierza.Popołudniowa przygoda.


Jutro zapowiada się nie mniej ciekawie.Rejs po Morzu Czerwonym statkiem ze szklanym dnem i oglądanie bogactwa Morza Czerwonego w najpiękniejszych miejscach Sharm El Sheikh.