poniedziałek, 20 czerwca 2016

Egipt-Dzień szósty -El Mercato i wielkie próżnowanie

Pierwszy raz od przyjazdu,  postanawiamy nic nie robić na czas i przyrumienić boczki przy hotelowym basenie.Jak tu wrócić "białym" do kraju z Egiptu :)Smażymy się zatem przy basenie, ale Kaziowi nie w smak to opalanie , mimo tylu kuszących widoków na pobliskich leżakach.

w celu powiększenia zdjęcia wystarczy kliknąć na nie :)




Ciągnie go na degustację żółtego płynu, ba ,sam potrafił sobie załatwić szklaneczkę Luksora w bufecie, korzystając z mojej kilkuminutowej nieobecności.Oj , co ja się "najadłam strachu",gdy po powrocie do restauracji, nie zastałam  Kazia przy konsumpcji:>Gdzie był?Właśnie przekonał barmana skutecznym gestem po co tu przyszedł i szklanica złocistego napoju o 13 w południe trafiła w jego ręce.Zresztą ,żeby tylko jedna dzisiejszego dnia.Póki co żywo gestykuluje przy basenie z nie rozszyfrowanym przeze mnie rozmówcą :>


 Wreszcie daje się namówić na basen.Już jutro o tej porze, będzie wracał do kraju...

Po lunchu ,
późnym popołudniem wyciągam Kazia na spacer.Jeszcze kilka pożegnalnych zdjęć przy recepcji














  W główce  i nogach kręci mu  się od Luksoru, choć procentów mało, ale na nie zaprawionego wcześniejszymi kontaktami z żółtym płynem, do Il Mercato strasznie...e daleko.Ale początkowo nawet dzielnie sobie radzi.

w celu powiększenia zdjęcia wystarczy kliknąć na nie:)
Jak zwykle zdjęć wiele, ale zawsze miałam problem z decyzyjnością.









Wreszcie jest.Z dala od miejskiego zgiełku, pół godziny na piechty od naszego Falcon Hills  handlowy pasaż należy do międzynarodowej sieci hoteli Iberotel
To El Mercato,cel naszej eskapady, ponoć   najlepsze ale chyba i najdroższe  miejsce na zakupy w Sharm– swoje sklepy mają tu międzynarodowe marki, w tym Quicksilver, Adidas, Mothercare, Virgin Megastore i wiele innych. 












Co krok spotykamy wiele restauracji i kawiarni, w tym międzynarodowe sieci fast food i restauracje serwujące kuchnię lokalną.Organizowane są tu również koncerty muzyczne.Dziś poniedziałek, cisza i spokój,leniwie łażące koty, turystów niewielu.


,
Budowle imponujące, przyciągają wzrok i skłaniają do naciśnięcia spustu w mojej "blondynce" .














.



.











.

.





.


Pora wracać.Kazio co chwilę  macha ręką na przejeżdżające taksówki, które jakby uparły się , aby porwać mi Kazika .Za pięć dolców.Nie oddam go za żadne pieniądze!Odganiam się od taksówkarzy jak tylko potrafię, na co Kazio wyraźnie niezadowolony, co rusz chce mi udowodnić, że nie nadaje się do chodzenia.Skłony, przysiady, grożenie mi paluszkiem,.Oj działo się działo.





Nasza pożegnalna kolacja.A tuż po ,zgodny duet Kazimierz -Elżbieta wpisują się do Księgi Gości.Takiej dedykacji z oprawą graficzną Hotel jeszcze nie widział.