Ten post poświęcam niezwykłej perełce z okresu bizantyjskiego.
To (klik)
Nie mieliśmy w planach zwiedzania Eleftherny, nie było o tym miejscu żadnej wzmianki w dwóch przewodnikach, które zawsze pod ręką.Jechaliśmy do wioski garncarzy -Margarites i tylko moje błędne "pilotowanie" męża , oczywiście zgodnie z drogowskazami i mapą, zaprowadziło nas do tego miejsca.Los tak chciał, tyle wspaniałości na Krecie zobaczyliśmy, a Eleftherna została mi w pamięci najbardziej.
Po kliknięciu na zdjęcie
otworzy się w dużym formacie :)
na horyzoncie drogowskaz, za chwilę dwa, w lewo ? w prawo?prosto?
Nie chcemy ani do Peramy, ani do jakiejś tam Eleftherny, w Arkadi byliśmy, chcemy do wioski garncarzy-MARGARITES!!!
Jeźdźmy przed siebie-zarządzam i ciśniemy jak burza na Elefthernę
Przejechaliśmy przez wioskę mając jeden cel-wieś z garnkami.Nagle przed oczami mig -klasztor, boczna droga, coś dla mnie.
Długo namawiać Bercika nie musiałam, choć droga polna wredna,
w dół mocno pchało, zwłaszcza, że moja słuszna waga,
była dodatkowym popychadłem.To co zobaczyliśmy,
nie mogło mi się przyśnić w najbardziej wymarzonych snach.
Jaki piękny kościółek, ochom i achom nie było końca.
Rzuciliśmy się z aparatami na świątynię,
nie wiedząc jeszcze jakie skarby kryje wewnątrz.
Na szybko, wyciągamy z plecaka przewodniki.
Pascal nie wspomina o świątyni, tyle tylko, że
" pomiędzy wioskami Archea Eleftherna i Eleftherna , na długich grzbietach dwu wzgórz na północnych stokach gór Psiloritis, rozsypane są ruiny antycznej Eleftherny, która była zamieszkiwana od neolitu do czasów wczesnobizantyjskich."
"Aktualnie prowadzone są intensywne prace wykopaliskowe mające na celu wydobycie spod ziemi całego miasta."
Również w drugim przewodniku- Marco Polo,
nie ma wzmianki o miejscowości.Dopiero po powrocie do domu,
w greckich googlach , z trudem udało mi się odnaleźć informacje
o tym bizantyjskim kościółku z X wieku, z freskami z XII
klik
Chapel of Ayia Anna & Christos Soter
Proszę wybaczyć ilość zdjęć, niektóre się powtarzają ,
bowiem migawki w obu aparatach grzały na maksa.
Nie potrafiłam wybrać zdjęć , każde ma dla mnie wartość,
więc "poszły" wszystkie.Takie skarby na uboczu , z dala od szlaku,
w dodatku nie zabezpieczone i niestety, z przykrością powiem,
bardzo zaniedbane.Brak opieki konserwatora zabytków, wszystko niszczeje...
Takiej klasy SKARB!
Po takiej dawce wrażeń , uduchowiona , odechciewa mi się zwiedzać jakieś tam garnki, przecież wiadomo, że nie święci je lepią ;)
Z żalem opuszczam to miejsce, chciałabym tu powrócić, ponoć do trzech razy sztuka.To nasz drugi pobyt na Krecie, więc , któż to wie, tyle jeszcze miejsc zostało do podziwiania, kolejnych ciekawych spotkań z Kreteńczykami,w których skupiają się wszystkie greckie cnoty i przywary,a które my niezwykle cenimy i szanujemy.Kreteńczycy przede wszystkim czują się Kreteńczykami a dopiero potem Grekami, od których odróżnia ich jednak bardzo wiele, od dialektu zaczynając , przez bardzo dramatyczne doświadczenia historyczne, swoistą kulturę , kuchnię a skończywszy na muzyce.Ich bardzo silne przywiązanie do obyczajów i tradycji starają się przekazywać swoim potomkom.Przede wszystkim są bardzo gościnni, czego doświadczyliśmy po raz pierwszy , goszcząc u 86-letniej wspaniałej kreteńskiej góralki, Xristuli, która "zagarnęła'"nas w małej wiosce-Messi,do swojego domku, racząc raki i delicjami.I tak tu nie kochać Kreteńczyków ?