Zdarzyło mi się w 2012 roku zdradzić moją miłość.Jak się później okazało,
nie był to jedyny skok w bok , bo sytuacja powtórzyła się za rok,
prawie o tej samej porze.Czasami zdrady wychodzą jednak na dobre,
bo teraz taka zdrada, mogłaby mi wyjść ale "bokiem".
Usprawiedliwiałam się przed sobą, że jedyny słuszny wakacyjny kierunek
czyli Grecja, moja podróżnicza miłość , w tym roku nie została zaniedbana ,więc przez siedem zimowych dni
mogę grzać stare kości pod egipskim niebem.
Skorzystałam z oferty biura podróży Alfa Star ,oferta last minute,
po raz pierwszy opcja all inclusive i jeden z piękniejszych kurortów
Sharm el Sheikh stoi przede mną otworem . Impreza 1299 zł od głowy ,
okazała się jedną z bardziej trafionych turystycznych atrakcji.
Pobieram w "okienku" bankowym wizę SINAI ONLY .Można z niej korzystać tylko w miejscowościach położonych na półwyspie Synaj .Nic nie kosztuje. Turyści mający w planach wypad do Kairu czy Jerozolimy , musieli wykupić wizę za 15 dolarów ( 2012 r.).Obecnie przepisy uległy zmianie, więcej informacji można znaleźć tu
nie był to jedyny skok w bok , bo sytuacja powtórzyła się za rok,
prawie o tej samej porze.Czasami zdrady wychodzą jednak na dobre,
bo teraz taka zdrada, mogłaby mi wyjść ale "bokiem".
Usprawiedliwiałam się przed sobą, że jedyny słuszny wakacyjny kierunek
czyli Grecja, moja podróżnicza miłość , w tym roku nie została zaniedbana ,więc przez siedem zimowych dni
mogę grzać stare kości pod egipskim niebem.
Skorzystałam z oferty biura podróży Alfa Star ,oferta last minute,
po raz pierwszy opcja all inclusive i jeden z piękniejszych kurortów
Sharm el Sheikh stoi przede mną otworem . Impreza 1299 zł od głowy ,
okazała się jedną z bardziej trafionych turystycznych atrakcji.
Wylatuję z towarzyszem podróży z Pyrzowic w mroźny grudniowy wieczór.
W celu powiększenia zdjęcia wystarczy kliknąć na nie:)
Na drugi dzień odstawiamy antinal, nie jemy surowych owoców, lodów
i jest "okej".
W celu powiększenia zdjęcia wystarczy kliknąć na nie:)
Jest wtorek, 11 grudnia 19,10.Chwilę wcześniej kupujemy znieczulacz na zemstę faraona,
który okaże się kompletnie nieprzydatny, gdyż od pierwszego posiłku
kupionym vis-a-vis naszego hotelu ,zaraz po śniadaniu.Na drugi dzień odstawiamy antinal, nie jemy surowych owoców, lodów
i jest "okej".
Lot trwał 4 godziny 35 minut. Sam lot przebiegał idealnie, natomiast lądowanie dla mnie nieprzyjemne.
Potworny ból głowy , świadomość odpowiedzialności za starego głuchoniemego, z dysfunkcją intelektualną człowieka ,lecącego po raz pierwszy w życiu,"postawił" mnie do pionu. Przecież muszę być w dobrej formie, skoro sama,
z własnej nieprzymuszonej woli , postanowiłam zaopiekować się chłopakiem
przez tydzień .Na swoje wakacje zbierał uczciwie .Mimo, że ma rentę inwalidzką to dodatkowo składał klamerki do bielizny.( W 2004 roku udało mi się zorganizować dla mieszkańców Domu pracę nakładczą i od tej pory bardziej sprawni mieszkańcy pracują właśnie w taki sposób) .Wracam do tematu, przepraszam za chwilę samouwielbienia dla swoich możliwości ;)
W Polsce temperatura -11, a za niecałe 5 godzin Egipt przywita nas letnią aurą, choć na zegarze północ wybiła.
Jest 12 grudzień 2012 rok, 12 w nocy.Dwunastka od zawsze była moją ulubioną cyfrą więc pełna optymizmu wkraczam na egipską ziemię .
Poniżej największe lotnisko międzynarodowe na półwyspie Synaj
Sharm el Sheikh. Po ostatniej rozbudowie terminalu stało się
nowoczesne i komfortowe, obsługujące ruch wewnątrz krajowy
oraz europejski (w tym kilka lotów czarterowych z Polski) i bliskowschodni.
Nasz hotel Falcon Hills położony jest tylko 17 km od lotniska,w spokojnej dzielnicy w regionie Ras Um El Sid ,znanego z pięknych raf koralowych i bardzo dobrych warunków do nurkowania.Przed wyborem tego hotelu, długo "penetrowałam" internet w poszukiwaniu pochlebnych recenzji .I nie pomyliłam się, hotel był pod każdym względem idealny.
Szybka i bezbolesna rejestracja, oprócz nas dziś przyleciały przesympatyczne pary z Poznania, z okolic Szamotuł oraz nieustraszeni podróżnicy ,małżeństwo, które podczas siedmiodniowego pobytu, codziennie wyruszało na dalekie eskapady po Egipcie.My też nie byliśmy gorsi.Cztery wycieczki, począwszy od czwartku,aż do niedzieli.Na luz daliśmy sobie tylko pierwszego dnia, w celu rozeznania ,czy faraon zechce zemścić się na dwóch emerytach z Polski.
Był łaskawy, znaczy się faraon ;) Pan w recepcji wręcza nam klucze do przytulnego pokoju 135,
Był łaskawy, znaczy się faraon ;) Pan w recepcji wręcza nam klucze do przytulnego pokoju 135,
którego taras wychodzi na ogród i jest najspokojniejszym miejscem w całym hotelu. Tylko 10 metrów do basenu i restauracji.W pokoju TV z jedynym polskim programem,(TV Polonia) lodówka oraz niewielki bezpłatny sejf .
My mieszkaliśmy na parterze, tak więc mieliśmy dosłownie wszędzie "po drodze".
Wstajemy na śniadanie, które wydają tu od siódmej do dziesiątej.
My dobiliśmy o ósmej ,po krótkiej, szczególnie dla mnie, nocy (musiałam przecież natychmiast wypakować walizy, natychmiast, jakbym tego nie potrafiła rano). Ale taki raptus ze mnie zawsze był:). Dla Kazimierza, wszystko jest nowością, wszak takiej rozmaitości jadła nie widział nawet podczas wyjazdu na wczasy organizowane przez Dom Pomocy.
Posiłki będziemy jeść prawie zawsze na zewnątrz, często w towarzystwie egipskich wróbelków.
W celu powiększenia zdjęcia wystarczy kliknąć na nie:)
Po śniadaniu czekamy na otwarcie apteki, pierwsze 2 dolary wydane na egipski nitrofuroksazyd ,czyli antinal.Polecam, warto, jest niezawodny!!!Tylko siedem dni pobytu, szkoda marnować każdą chwilę, ruszamy zatem zaraz po śniadaniu podsmażyć cielska tuż przy małym basenie.Jest bardziej kameralnie, no i woda podgrzewana !Pomyśleć , że w Polsce -11 stopni.Brr.
uśmiech bezzębny, bo proteza co rusz lądowała a to na stoliku a to pod :(
Po kolacji ruszamy poza Hotel.Pierwsze rozeznanie terenu.Mimo zmroku, ale może dzięki niemu świąteczne neony nabierają blasku i kuszą oczy Kazia nie przyzwyczajonego do takiej inwazji ferii barw.Zresztą nie tylko neony wabiły Kazika lecz i natarczywi sprzedawcy ciągnący za rękę zdezorientowanego Kazimierza .Podobało mu się wszystko, nie miał jednak świadomości, że musi za to zapłacić .
My mieszkaliśmy na parterze, tak więc mieliśmy dosłownie wszędzie "po drodze".
rankiem spojrzenie na ogród
Wstajemy na śniadanie, które wydają tu od siódmej do dziesiątej.
My dobiliśmy o ósmej ,po krótkiej, szczególnie dla mnie, nocy (musiałam przecież natychmiast wypakować walizy, natychmiast, jakbym tego nie potrafiła rano). Ale taki raptus ze mnie zawsze był:). Dla Kazimierza, wszystko jest nowością, wszak takiej rozmaitości jadła nie widział nawet podczas wyjazdu na wczasy organizowane przez Dom Pomocy.
Posiłki będziemy jeść prawie zawsze na zewnątrz, często w towarzystwie egipskich wróbelków.
W celu powiększenia zdjęcia wystarczy kliknąć na nie:)
Luxor -piwo niskoprocentowe, w sam raz
na nie wytrenowaną procentami,głowę Kazia.
od 13 do 15 wydawano lunch, od 18 do 21 obiadokolację.W międzyczasie od 16,30 do 17,30 podwieczorki, niestety już w mroku,bo w grudniowym Egipcie słoneczko zachodzi szybko, oj szybko.Od 12 w południe do 12 w nocy dostępne, dla niektórych w ilościach hurtowych, lokalne alkohole, piwa, drinki, soki,cola, wina.Jest i kawa i herbata. Ja , wielbicielka Dry Red Wine,dręczona co prawda niewielkimi wyrzutami sumienia ,pozwalałam sobie ,sącząc winko, na drobne oszustwo, tłumacząc Kazikowi, co piję jakoby dla mojego zdrowia, "na przybycie krwi". Na co on ,obrazowo pokazując na sobie, proces transfuzji krwi,tłumaczył wszystkim dookoła moje zamiłowanie do czerwonego trunku.Tak na marginesie,przypominającego bardziej soczek aniżeli procentowy płyn.
Kazimierz i popołudniowa kawa, wcześniej gofry.
Kaziu miał nie lada dylemat na co się zdecydować, wszak depeesowskie menu nie przewiduje tylu smakowych atrakcji.Zatem sukcesywnie, wnętrze pojemnika za pojemnikiem, lądowało na naszych talerzach, bo i ja miałam problem z wyborem, nie lada.:) Smaczne, urozmaicone świetne lokalne jedzonko.
Kelnerzy przesympatyczni,szczególnie kilku wyraźnie polubiło Kazimierza,choć panu na zdjęciu, Kazik na wstępie pokazał na swojej głowie rogi.A to dlatego, że po raz pierwszy w realu zobaczył człowieka o innej barwie skóry...Skojarzył mu się z diabełkiem.Oj śmialiśmy się z panami kelnerami potem , przez wszystkie pozostałe dni.
W celu powiększenia zdjęcia wystarczy kliknąć na nie:)Kaziu miał nie lada dylemat na co się zdecydować, wszak depeesowskie menu nie przewiduje tylu smakowych atrakcji.Zatem sukcesywnie, wnętrze pojemnika za pojemnikiem, lądowało na naszych talerzach, bo i ja miałam problem z wyborem, nie lada.:) Smaczne, urozmaicone świetne lokalne jedzonko.
Kelnerzy przesympatyczni,szczególnie kilku wyraźnie polubiło Kazimierza,choć panu na zdjęciu, Kazik na wstępie pokazał na swojej głowie rogi.A to dlatego, że po raz pierwszy w realu zobaczył człowieka o innej barwie skóry...Skojarzył mu się z diabełkiem.Oj śmialiśmy się z panami kelnerami potem , przez wszystkie pozostałe dni.
uśmiech bezzębny, bo proteza co rusz lądowała a to na stoliku a to pod :(
Po kolacji ruszamy poza Hotel.Pierwsze rozeznanie terenu.Mimo zmroku, ale może dzięki niemu świąteczne neony nabierają blasku i kuszą oczy Kazia nie przyzwyczajonego do takiej inwazji ferii barw.Zresztą nie tylko neony wabiły Kazika lecz i natarczywi sprzedawcy ciągnący za rękę zdezorientowanego Kazimierza .Podobało mu się wszystko, nie miał jednak świadomości, że musi za to zapłacić .
Jutro atrakcja -wyjazd do delfinarium na pokaz delfinów.
ciąg dalszy zatem nastąpi .