10 kwietnia 2010, w niedzielę rano …O tej narodowej tragedii nie sposób zapomnieć .Życie toczy się jednak dalej i cztery lata później, w czwartek 10 kwietnia 2014 jestem w Peroulades, małej greckiej wiosce położonej wśród gajów niewielkiego Korfu. Dzisiaj wieją tak potworne wiatry, że okiennice trzaskają tak , jakby chciały podkreślić dramat tamtych chwil. Zamykam je na cztery spusty i wychodzę z domu. Będąc tak , jak ja ,na północno-zachodnim wybrzeżu Korfu obowiązkowo należy zajrzeć do jońskiej wioski Avliotes powstałej około 350 lat temu,położonej na wzniesieniu 104 m.n.p.m., oddalonej od stolicy wyspy zaledwie 40 km. Do wioski dojeżdża zielony autobus z Kerkyry , bilet kosztuje 3,70 €. Większość mieszkańców posiada swoje firmy w Sidari czy San Stefanos.Ja wędruję pieszo, to z Peroulades tylko 2,5 km.? Ponoć , bo mnie wydaje się , że co najmniej 5 J
prezentacja Gabi, klik w trójącik
Cardis wali jak oszalałe, sapię niemiłosiernie pnąc się stromo pod górę.
Mam to co chciałam-marzenia, więc je realizuję .
Jednym z nich było poznać jak najwięcej,chwytać chwile, bo ulotne jak motyle,
więc wędrowałam pieszo pośród oliwnych gajów po najbliższej okolicy,
nawet brak łąkotek nie był uciążliwy, bo adrenalina , jaka towarzyszyła mi
podczas pieszych eskapad dodawała mi wiatru w skrzydła.
Oczywiście wyobraźnia pracowała, wielokrotnie widziałam się już pozbawioną
żywota, zakopaną w krzakach i takie tam podobne myśli kłębiły mi się po głowie.Ale przecież kto by się rzucał na pancię po sześćdziesiątce .
Optymistka ze mnie JWyobraźnia jednak mocno pracuje, pamiętając program 997, wszak zawsze mogę się zapaść pod ziemię J
Wita mnie pies, skacząc mi nieomal na ramiona.Widać poczuł kanapki z polską kiełbaską .Nie reaguje na „pieseczku idź sobie”. Pytam więc pana sklepikarza, który wyszedł na próg swojego królestwa ,czy to jego psiak, pan przecząco kiwa głową , pod nosem mówi „no problem”, ale widząc narastającą natarczywość psa,rzuca komendę w jego kierunku i pies oddala się na bezpieczną dla mnie odległość. Uff,piesek poliglotą widocznie nie był, ale wreszcie dał mi spokój a i kanapki uratowane. Ewa mówi mi potem, że pełno tu bezpańskich psów, wałęsających się w poszukiwaniu jedzenia po okolicy.
We wsi trzy aż 3 kościoły. Pierwszy dzieli plac ze szkołą. Dochodzi gwar dzieci, przerwa między lekcjami.Za płotem widok na klify Peroulades
Cmentarz z widokiem, którego niejeden polski nieboszczyk by pozazdrościł;)
Avliotes (corfu,greece)carnival
autorka filmu -Deborah o'flynn-Mouzakitis
prezentacja Gabi, klik w trójącik
Po kliknięciu na zdjęcie otworzy się w dużym rozmiarze,
oddając naturalne piękno greckiej ziemi
zdjęcia z kwietnia 2014
zdjęć będzie jak zwykle dużo, bo do detalistek nie należę, raczej do hurtowników i każde z nich wydaje mi się godne do zamieszczenia, bo przecież opowiada czyjąś historię...
Cardis wali jak oszalałe, sapię niemiłosiernie pnąc się stromo pod górę.
Mam to co chciałam-marzenia, więc je realizuję .
Jednym z nich było poznać jak najwięcej,chwytać chwile, bo ulotne jak motyle,
więc wędrowałam pieszo pośród oliwnych gajów po najbliższej okolicy,
nawet brak łąkotek nie był uciążliwy, bo adrenalina , jaka towarzyszyła mi
podczas pieszych eskapad dodawała mi wiatru w skrzydła.
Oczywiście wyobraźnia pracowała, wielokrotnie widziałam się już pozbawioną
żywota, zakopaną w krzakach i takie tam podobne myśli kłębiły mi się po głowie.Ale przecież kto by się rzucał na pancię po sześćdziesiątce .
Optymistka ze mnie JWyobraźnia jednak mocno pracuje, pamiętając program 997, wszak zawsze mogę się zapaść pod ziemię J
Wreszcie widać pierwsze zabudowania .
Nie sposób oprzeć się urokowi tradycyjnej zabudowy, niestety w wielu przypadkach całkowicie w ruinie,
ale przecież w tym tkwi piękno greckiej ziemi, że nie wyburza się starych budowli , lecz obok stawia nowe siedziby.
Cmentarz z widokiem, którego niejeden polski nieboszczyk by pozazdrościł;)
Następny kościółek ukryty na zboczu
wzniesienia. Otwieram zasuwę i wchodzę na dziedziniec.To najbardziej malowniczy budynek
w Avliotes
Tuż obok tawerna świecąca pustkami
Naprzeciw kompletnie zrujnowane
domostwo. Wchodzę ostrożnie z uwagą, by zadaszenie, czy raczej jego resztki nie
wylądowały na mojej głowie. Kto tu mieszkał, rodził się , kochał, tęsknił,
odszedł…?
Czuję się jak złodziej, który kradnie
czyjeś życie.
I ostatni kościółek widoczny z
daleka, skąd rozpościera się wspaniały widok na wioski i linię brzegową
To kościół Najświętszej Marii Panny z XVIII wieku widoczny z daleka ,
bo położony na wzgórzu
Jaka szkoda, że wieje tak, jakby chciało oderwać głowę od reszty ciała.
Cała spakowana w maminy płaszcz, omotana chustą , przysiadam na moment i rokoszuję się mimo wszystko widokami, wcinając pajdę chleba
z kiełbaską z Bujakowa. Smakuje wybornie.
Gdyby był tu Bercik , byłyby to szproty w tomacie
lub oleju -stałe menu męża. Brakuje mi go , towarzysza wszystkich moich podróży po greckich wyspach. Smutnie jednak samotnie delektować się urokami,
choć bardzo pragnęłam wyciszenia po trudach i emocjach związanych
z ostatnimi miesiącami w pracy…
Cała spakowana w maminy płaszcz, omotana chustą , przysiadam na moment i rokoszuję się mimo wszystko widokami, wcinając pajdę chleba
z kiełbaską z Bujakowa. Smakuje wybornie.
Gdyby był tu Bercik , byłyby to szproty w tomacie
lub oleju -stałe menu męża. Brakuje mi go , towarzysza wszystkich moich podróży po greckich wyspach. Smutnie jednak samotnie delektować się urokami,
choć bardzo pragnęłam wyciszenia po trudach i emocjach związanych
z ostatnimi miesiącami w pracy…
Pora wracać, wywiało mnie , mimo zamaskowania , okrutnie!!!
Mijam staromodny kafenion, o tej porze roku jeszcze zamknięty, ale za dwa miesiące powinien już tętnić gwarem turystów.
Kolejne drzwi, za którymi już
dawno nie tętni życie. Niemi świadkowie tutejszej historii i czyjegoś życia.
Wciąż mnie fascynują , gdziekolwiek jestem i choć do siebie podobne , to
przecież inne…ale jakże piękne.
autorka filmu -Deborah o'flynn-Mouzakitis