Swego czasu pisałam o naszej wspólnej pierwszej podróży do Sharm el Sheikh ,po której zaklinałam się , że już nigdy z Kazikiem nie pojadę .Nigdy i nigdzie.Był to dla mnie chrzest bojowy.Zdałam sobie wtedy sprawę , jak wygląda codzienne życie rodzica z dzieckiem czy dorosłym,który wymaga szczególnej troski i opieki .Cóż,od zaklinania minął rok i powtórka z rozrywki.
19 listopada 2013 ,w przedzień moich 62 urodzin,nad ranem wyruszamy na podbój półwyspu Synaj.Tym razem celem naszej podróży jest Taba.Awansujemy też z hotelowymi gwiazdkami, rok temu trzy, tym razem cztery.
w oczekiwaniu na lot-lotnisko w Pyrzowicach, trzecia w nocy,
ja ledwo żywa, Kazimierz w doskonałej formie, która to forma da mi później do wiwatu :)
po kliknięciu na zdjęcie otworzy się w większym rozmiarze :)
Po czterech z hakiem godzinach lotu lądujemy w Sharm el Sheikh.Czeka nas jeszcze podróż autobusem do Taby, która przez 15 dni będzie naszym miejscem na ziemi.Kilka osób wysiada w Dahab, oddalonym od Szarmu o 80 km, my jedziemy dalej tylko z przewodnikiem. Taba jest położona 230 km na północny wschód od Szarm el-Szejk, stąd prawie trzy i pół godziny spędzamy w autokarze wiozącym nas przez góry półwyspu.Widoki bezcenne.
Jest -hotel el Wekala
Codzienny widok z tarasu -10 dolców, niestety podstępnie "wyciągnięte" przez pana , który zupełnie bez pardonu prowadząc nas do pokoju , zakomunikował"ten dolar" :(