CAP DE FORMENTOR
Z sanktuarium w Lluc pniemy się naszą Pandą coraz wyżej ,
do najbardziej wysuniętego na północ fragmentu wyspy,skąd przy dobrej pogodzie można ponoć ujrzeć Minorkę-to półwysep Formentor, przez wielu uznawany za najpiękniejszy zakątek wyspy.Szosą do Pollency emocjonująca,nie powiem,mijamy miasteczkoi widokową drogą z Pollença do przylądka Cap de Formentor,wspinamy się ostrożnie
made in Gabi:)
klik
że w pogodzie nastąpiła diametralna poprawa :)
docieramy przez wioski i miasteczka do Petry.
Mieliśmy tu zaplanowany dłuższy postój, niestety,
skończyło się na tym, że boso (nogi balony po obcasikach)
wyskoczyłam przed kościołem i kolejne dwa pstryki .
Wielka szkoda, bo miasteczko warte zwiedzenia ,
znane z produkcji wina oraz jako miejsce urodzenia
misjonarza franciszkanina Junípero Serry, który w XVIII w.
zakładał pierwsze misje w Kalifornii i Meksyku.
"Brat Junipero Serra niezmordowany robotnik winnicy Pańskiej,
czcigodny ojciec zakonu, urodził się o godzinie pierwszej nad ranem
24 listopada 1713 roku w mieście Petra na wyspie Majorce.
Jego rodzicami byli Antonio Serra i Margarita Ferrer,
skromni, pokorni i cnotliwi robotnicy , prowadzący wzorowe życie..."
Tak rozpoczyna się biografia mężczyzny ,któremu istnienie zawdzięcza metropolia San Francisco.W miejscu, w którym urodził się mnich, przy pieszej uliczce
Carrer Barracar (albo Carrer de Fra Juníper Serra) urządzono muzeum .
Obok w uliczce stoją oprawione ozdobnymi ramami z kutego żelaza,
malowane na ceramice obrazki z życia księdza i miejsc jego poszczególnych misji.
Mnich walczył o prawa dla Indian amerykańskich, bronił ich
przed hiszpańskimi żółnierzami i poprawiał warunki ich życia,
ucząc wydajniejszych metod uprawy ziemi i hodowli zwierząt.
Brat Junipero Serra zmarł 28 sierpnia 1984 r. i został pochowany w Monterey.
25 września 1988 r. Jan Paweł II ogłosił go błogosławionym.
Opodal wznosi się XVII wieczny klasztor i kościół Convent de Sant Bernadí.
Największą świątynią dominującą w krajobrazie miasteczkajest kościół parafialny Església de Sant Pere wybudowany w XVI i XVII w.Jego bryła reprezentuje styl gotycki.
Następny przystanek to Villafranca de Bonany
Zainteresowanych dalszą podróżą proszę o "zjechanie myszką"
na sam dół, po prawej stronie informacja "starszy post",
w którym opisałam nasze rendez-vous po tej niezwykłej wyspie.
Z sanktuarium w Lluc pniemy się naszą Pandą coraz wyżej ,
do najbardziej wysuniętego na północ fragmentu wyspy,skąd przy dobrej pogodzie można ponoć ujrzeć Minorkę-to półwysep Formentor, przez wielu uznawany za najpiękniejszy zakątek wyspy.Szosą do Pollency emocjonująca,nie powiem,mijamy miasteczkoi widokową drogą z Pollença do przylądka Cap de Formentor,wspinamy się ostrożnie
made in Gabi:)
klik
Szczególnie bajkowy pejzaż – widać stąd skalisty,niemal pionowy kraniec półwyspu z latarnią morską,wcinający się w szmaragdową toń morza.Fałszywy Krok "Mirador de Mal Pas".
Widoki stromych klifów schodzących do morza i dzikiej przyrody wokoło są urzekające.Tu słowa są zbyteczne.
Z drugiej strony punktu widokowego znajduje się stroma droga,
prowadząca do wieży strażniczej "Talaia d'Albercutx",skąd rozpościerają się z kolei widoki na południowy brzeg wyspy.Podjeżdżamy samochodem pod przedostatni punkt widokowy i dalej już pieszo, bo zarówno droga jak i widoki przyprawiają o zawrót głowy.
w oddali zatoka Alcudia
pańcia w klapkach na obcasie dotarła i wbrew wszelkim przepowiedniom,
nóżki nie złamała.Zdążyłam jeszcze wykrzyczeć w tę niesamowitą przestrzeń, nie wiedzieć czemu ,Vive la Pologne, zamiast przyzwoicie, niech żyje Polska, ale był to protest ,bo wokół mnie,na każdym kroku, nawet tu , na krańcu Majorki, słyszałam niemiecki język.Przede mną, za mną, obok, wszędzie Niemcy
Zaczyna intensywnie padać, schodzimy do auta i w deszczu,niezwykle kręta drogą ,ostrożnie zjeżdżamy do zatok Alcudia, przejeżdżamy przez miasto, niezatrzymując się. Przymusowy postój nieoczekiwanie w Can Picafort.Rzęsista ulewa, połączona chyba z oberwaniem chmury, powoduje,że nasze auto zaczyna dryfować po szosie ku portowi.Zatkane studzienki wylewają hektolitry wody.Chronimy się na parkingu sklepu Mercadona i próbujemy przeczekać najgorsze.
PETRA
Przestaje intensywnie padać, mogę nawet śmiało powiedzieć, że w pogodzie nastąpiła diametralna poprawa :)
docieramy przez wioski i miasteczka do Petry.
Mieliśmy tu zaplanowany dłuższy postój, niestety,
skończyło się na tym, że boso (nogi balony po obcasikach)
wyskoczyłam przed kościołem i kolejne dwa pstryki .
Wielka szkoda, bo miasteczko warte zwiedzenia ,
znane z produkcji wina oraz jako miejsce urodzenia
misjonarza franciszkanina Junípero Serry, który w XVIII w.
zakładał pierwsze misje w Kalifornii i Meksyku.
"Brat Junipero Serra niezmordowany robotnik winnicy Pańskiej,
czcigodny ojciec zakonu, urodził się o godzinie pierwszej nad ranem
24 listopada 1713 roku w mieście Petra na wyspie Majorce.
Jego rodzicami byli Antonio Serra i Margarita Ferrer,
skromni, pokorni i cnotliwi robotnicy , prowadzący wzorowe życie..."
Tak rozpoczyna się biografia mężczyzny ,któremu istnienie zawdzięcza metropolia San Francisco.W miejscu, w którym urodził się mnich, przy pieszej uliczce
Carrer Barracar (albo Carrer de Fra Juníper Serra) urządzono muzeum .
Obok w uliczce stoją oprawione ozdobnymi ramami z kutego żelaza,
malowane na ceramice obrazki z życia księdza i miejsc jego poszczególnych misji.
Mnich walczył o prawa dla Indian amerykańskich, bronił ich
przed hiszpańskimi żółnierzami i poprawiał warunki ich życia,
ucząc wydajniejszych metod uprawy ziemi i hodowli zwierząt.
Brat Junipero Serra zmarł 28 sierpnia 1984 r. i został pochowany w Monterey.
25 września 1988 r. Jan Paweł II ogłosił go błogosławionym.
Opodal wznosi się XVII wieczny klasztor i kościół Convent de Sant Bernadí.
Największą świątynią dominującą w krajobrazie miasteczkajest kościół parafialny Església de Sant Pere wybudowany w XVI i XVII w.Jego bryła reprezentuje styl gotycki.
Następny przystanek to Villafranca de Bonany
Rolnicze miasteczko słynie z uprawy melonów i arbuzów.
Przy Plaça Major w środy (8.00–13.00) odbywa się kolorowy i spektakularny tradycyjny targ żywności. Stragany dekorują sznury papryczek, pomidorów i czosnku. Można kupić majorkański ser i kiełbasę sobrassada.We wrześniu, w drugą niedzielę miesiąca organizowane jest święto melonów,które sa najlepsze na wyspie.Paletę żółtych melonów uzupełniają świeże niebieskie lub zielone figi i winogrona.Miasteczko słynie też z cegielni i ręcznie robionych pięknych haftów. Wypadam z "moją blondynką" na bosaka z samochodu , przede mną bryła kościoła parafialnego Santa Barbara, który został zbudowany w kilku etapach: w latach 1731-38 postawiono przednią część,później wieżę a nawę poprzeczną i absydę dodano dopiero w 1935-41.
Zrobiło się już bardzo późno, do domu kawał drogi, więc kierunek Arenal
Wieczorem na naszym balkonie powtórka z rozrywki,wszak trzeba podzielić się wrażeniami, a najlepiej przy butelce czerwonego wytrawnego :)
Zainteresowanych dalszą podróżą proszę o "zjechanie myszką"
na sam dół, po prawej stronie informacja "starszy post",
w którym opisałam nasze rendez-vous po tej niezwykłej wyspie.
co za widoki, wspaniałe te ujęcia
OdpowiedzUsuńRyszard
Oj Gabrysiu, pozwiedzałam sobie z Tobą, ciekawe
OdpowiedzUsuńco zobaczę tam na miejscu, bo nie przewiduję
wycieczek samochodem, bardzo ciekawie to pokazałaś, pozdrawiam,M(maluna21)
Małgosiu, niezmiernie mnie cieszy, że zaglądasz:)
OdpowiedzUsuńEn avant zatem..:)
Oczy rwie a serce kusi, Majorka, wspaniałe opisy.Pozdrawiam Staszek
OdpowiedzUsuńSuper relacja i bardzo fajne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńByłem na Majorce w tym roku i było naprawdę świetnie. Kto by pomyślał, że na w sumie niewielkiej wyspie może być tyle ciekawych atrakcji :)